Choć cenię polską kuchnię, czasami mam ochotę na inne klimaty.
Myślę sobie, że Włosi są niesamowicie kreatywni. Tiramisu, panna cotta… to jedne z najłatwiejszych deserów, a zna je cała Europa. Czy nasze baby, tradycyjne serniki mają szansę na międzynarodowy prestiż?
Zatapiając łyżeczkę w tej pysznej masie wyobrażam sobie Toscanie w której nigdy nie byłam. I mogłabym jeść bez wytchnienia tylko, że nie zaopatrzyłam się w pucharki bez dna.
O ten deser poprosiła mnie niedawno jedna z czytelniczek. Zamówienie zrealizowano. Polecam się na przyszłość! 😉
Jest to przepis zupełnie klasyczny, gotowy do innowacyjnych modyfikacji
5 porcji
Panna cotta:
Potrzebne składniki:
¨ 500 ml + 20 ml śmietanki 30%, 3 łyżeczki żelatyny w proszku,100 gcukru, ziarenka z jednej laski wanilii*
¨ Owoce (np. gorące maliny)
Sposób przygotowania:
Śmietankę zagotuj z cukrem. W tym czasie żelatynę rozrób w 20 ml śmietanki (zimnej). Do wrzącej dodaj żelatynę oraz wanilię.
Całość gotuj około 10 minut na małym ogniu, nieustannie mieszając.
Przelej do czystej miski i odstaw do wystudzenia.
Zimną mieszankę przelej do pucharków lub małych, pojedynczych kokilek i pozwól jej stężeć w lodówce przez kilka godzin lub całą noc.
Jeżeli korzystasz z foremek, gotowe panna cotty zanurz na chwilę w zimnej wodzie, podważ i dopiero wydobądź na talerzyk, odwracając do góry dnem.
Deser podawaj polany owocami wraz z ich sokiem.
Ja podgrzewałam 5 minut mrożone maliny z ½ łyżki cukru pudru.
Smacznego!
*lub cukier z prawdziwą wanilią, opcjonalnie dużo cukru waniliowego
Tymi słowami zaczyna się książka mojej Mamy. Uważam, że doskonale pasują one również do mojej historii. Kiedy poszłam do szkoły, od rówieśników odróżniał mnie wyraźnie niższy wzrost i bardzo szczupła sylwetka.
Czytaj więcej
[instagram-feed]
Odkąd rozpoczęłam eksperymenty nad stworzeniem czegoś, co mogłabym jeść nie obawiając się glutenu, gotowanie i pieczenie stało się moją wielką pasją i pozytywną „obsesją”. Pomyślnie udało mi się przebrnąć przez wiele niepowodzeń. Moim udziałem był też niejeden mniejszy czy większy sukces. Wszystko to sprawiło, że dziś w pełni mogę cieszyć się przebywaniem w kuchni i dzieleniem się moimi osiągnięciami z innymi. Jestem szczęśliwą autorką książki, traktującą publikowanie na blogu jak pracę zawodową, dla której wstaję każdego ranka. Moja kuchnia to miejsce bezglutenowe i wegetariańskie oraz coraz częściej zupełnie bezmleczne. Serdecznie zapraszam!
Copyright © Natchniona.pl 2018. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Niesamowicie smacznie wygląda, chyba się za to zabiorę! 😀
O bożeno cudne 😀
a ja jestem na kuracji ParaProtex
ale pomarzyć można , potraktuję to jako ćwiczenie silnej woli 
Znalazłam!
A myślałam, że to ja jestem najmłodszą kulinarną blogerką!
A tu proszę, rówieśniczka:)
Pozdrawiam
uwielbiam ten deser! pięknie wygląda z owocami
Włoskie klimaty to moje klimaty. Co prawda już nie dla mojego alergika ten przysmak ale wymyślę coś innego:)
Z daleka wyglądało to na zwykły budyń. Trochę byłam zaskoczona, ale ani słowem ani gestem nie dałam tego po sobie poznać. Natchniona wszelkich pytań i uwag w trakcie przyrządzania swoich cudeniek nie lubi.
Kiedy już podano do skosztowania, niebo…., po prostu niebo! Dobrze, że któraś z czytelniczek to zaproponowała. Nie miałabym świadomości, że taki deser istnieje. Wspaniały. Polecam.
Hey 😉 Już jutro posmakuje tego cudeńka 😉
Ale mam pytanko ile wyjdzie z tego przepisu porcji ( kokilek) ??
Zupełnie tak jak napisałam- 5.
Moje pucharki nie były szczególnie dużego rozmiaru, więc zakładam, że kokilki będą podobne.
Oj ja na prawdę mam coś ze wzrokiem dopiero teraz zauważyłam że to już tam pisze 😉
Dziękuje ci bardzo za odpowiedź 😉
robię jutro ten deserek,tort i ciasto, napisze jak wyszło.. mam nadzieję że będzie pyszne 😉
O, no proszę! Super, bardzo dziękuję, że postanowiłaś wkleić, zrobić i – bądź co bądź – poświęcić trochę czasu na moje zachcianki.

A teraz wybacz – idę już po raz kolejny dopisać kilka składników do listy zakupów.
Ja właściwie dziękuję bardzo, że zostałam zmobilizowana do zrobienia panna cotty 😀
Proszę pisać… 😉
Zrobiłam. Powiedziałabym, jak wyszło, ale tata zjadł cale, nim zdążyłam dorobić sos.
Myślę, że w takim razie musiało być niezłe 😉
Fantastyczny przepis! Robiłam dwa razy i wyszło pyyyyyyyycha. Teraz kolej na tiramisu.
Dzięki wielkie, że dzielisz się takimi smakołykami:)