Ten grudzień był bardzo pracowity, a jak to często bywa, kiedy w końcu przychodzi chwila wytchnienia i adrenalina opada, choroba robi się sama. I chociaż tej jesieni obiecałam sobie nie dać się przeziębieniom, w końcu zaczęło brakować czasu i siły na gotowanie porządnych zup czy w miarę przyzwoity sen. Wybaczcie więc, że w tym gorącym, przedświątecznym okresie jest mnie tutaj mniej niż w ubiegłych latach, ale kiedy trzeba zaszyć się pod kołdrą i pozbyć osłabienia, zaglądanie do komputera jest u mnie ostatnim z wymarzonych zajęć. Wiem, że wigilia już za pasem, ale jeżeli statystyki nie kłamią, ruch na blogu wcale nie maleje. Buszujecie po świątecznych przepisach, zostawiając sporo komentarzy i pytań. Z tego też powodu zakasałam rękawy i przygotowałam jeszcze trzy, niewymagające przepisy, które można przygotować w ostatniej chwili. Od kiedy zrezygnowałam z mięsa, a także karpia, na każde Boże Narodzenie piekę minimum dwa roślinne pasztety. Nieszczególnie podchodzą mi te z dodatkiem jajek dlatego w roli spoiwa niezmiennie wykorzystuję kaszę jaglaną. Od małego miałam słabość do pasztetu ze śliwką więc i dzisiaj chętnie wracam do tego połączenia. Idealny na wigilijną wieczerzę, świąteczne śniadanie, a w leniwy dzień może posłużyć nawet za posiłek w porze obiadowej. Pyszny, sycący i bardzo konkretny. Polecam
składniki
wykonanie
Kaszę jaglaną opłucz na sitku pod strumieniem gorącej wody, a następnie ugotuj do miękkości. Odcedź.
Cebulę obierz, pokrój i zrumień wraz z listkami laurowymi na rozgrzanym oleju. 80 g oleju kokosowego rozpuść w garnuszku.
Fasolę, kaszę, cebulę, olej, 100 g śliwek oraz przyprawy zmiksuj na niemalże jednolitą masę. Spróbuj, jeżeli potrzebujesz dopraw do smaku.
Do foremki wyłóż połowę pasztetu. Pokryj pozostałymi śliwkami, a następnie drugą warstwą masy.
Piecz ok 45 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni C.
Wystudź zupełnie, a następnie schłódź przez kilka godzin w lodówce aby pasztet ładnie się kroił.
Podawaj z dobrym chrzanem, ćwikłą czy żurawiną.
Smacznego!
Tymi słowami zaczyna się książka mojej Mamy. Uważam, że doskonale pasują one również do mojej historii. Kiedy poszłam do szkoły, od rówieśników odróżniał mnie wyraźnie niższy wzrost i bardzo szczupła sylwetka.
Czytaj więcej
[instagram-feed]
Odkąd rozpoczęłam eksperymenty nad stworzeniem czegoś, co mogłabym jeść nie obawiając się glutenu, gotowanie i pieczenie stało się moją wielką pasją i pozytywną „obsesją”. Pomyślnie udało mi się przebrnąć przez wiele niepowodzeń. Moim udziałem był też niejeden mniejszy czy większy sukces. Wszystko to sprawiło, że dziś w pełni mogę cieszyć się przebywaniem w kuchni i dzieleniem się moimi osiągnięciami z innymi. Jestem szczęśliwą autorką książki, traktującą publikowanie na blogu jak pracę zawodową, dla której wstaję każdego ranka. Moja kuchnia to miejsce bezglutenowe i wegetariańskie oraz coraz częściej zupełnie bezmleczne. Serdecznie zapraszam!
Copyright © Natchniona.pl 2018. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Cudowny ten pasztet z opisu. Czy mogłabym prosić o szczegóły, w jakiej foremce był pieczony? Chodzi mi o wymiary. Serdecznie pozdrawiam Anna
Weroniko, czy jest szansa, ze pasztet uda się ze świeżymi śliwkami? Akurat takie mam zamrożone. Pozdrawiam
Szansa jest, ale smakowo będzie raczej mdły.
A czy przepis na jakiś pasztet z mieskiem,ale bez glutenu i nabiału masz może w swoich przepisach?