Mimo, że serniki robiłam nie raz i nie pięć, nigdy wcześniej nie pokusiłam się na wariant czekoladowy.
Kilka dni temu, w jednym ze sklepów natknęłam się na wyjątkowo dobrej jakości mrożone maliny i od tamtego czasu upycham je gdzie tylko się da, sycąc się wizją lipca.
Wiele już serników ujęło moje podniebienie. Nie wymyśliłam na nie wiele receptur. Często powracam do mojego faworyta- z jeżynami, na spodzie brownie.
Ten jest intensywnie czekoladowy o konsystencji aksamitnego musu. Dodatek malin zdecydowanie przełamuje słodycz.
Pieczenie w kąpieli wodnej sprawia, że sernik nie opada, a jego wierzch ma równomierną strukturę.
około 24 kawałki
Potrzebne składniki:
¨ 1 kg sera mielonego trzykrotnie, 200 g cukru, 3 jajka, 200 g gorzkiej czekolady, 3 łyżki uniwersalnej mąki bezglutenowej lub pszennej, 200 g jogurtu naturalnego
¨ 100 g (lub więcej) malin (jeżyn, poziomek lub mieszanki owoców leśnych)
¨ Tłuszcz do formy
Sposób przygotowania:
Formę natłuść. Użyłam dość dużej prostokątnej, ale możesz też użyć okrągłej tortownicy o śr np. 24 cm. Przygotuj większą blachę lub naczynie żaroodporne.*
Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej. Wystudź.
Jajka utrzyj z cukrem. Dodawaj po łyżce sera, na przemian z jogurtem. Na końcu wsyp mąkę i połącz wszystko z czekoladą. Masa powinna być jednolita i ciemna. Piekarnik nagrzej do temp. 160 stopni C. Do mniejszej formy wyłóż masę serową. Na wierzchu ułóż maliny. Ustaw ją w większej i wlej wrzącą wodę, tak by sięgała ona do połowy wysokości mniejszej. Całość umieść w piekarniku i piecz 40-45 minut. Studź w piekarniku, przy uchylonych drzwiczkach.
* jeżeli używasz formy z wykładanym dnem, zabezpiecz spód folią aluminiową. Podczas pieczenia, do sernika nie może dostać się woda!
Tymi słowami zaczyna się książka mojej Mamy. Uważam, że doskonale pasują one również do mojej historii. Kiedy poszłam do szkoły, od rówieśników odróżniał mnie wyraźnie niższy wzrost i bardzo szczupła sylwetka.
Czytaj więcej
[instagram-feed]
Odkąd rozpoczęłam eksperymenty nad stworzeniem czegoś, co mogłabym jeść nie obawiając się glutenu, gotowanie i pieczenie stało się moją wielką pasją i pozytywną „obsesją”. Pomyślnie udało mi się przebrnąć przez wiele niepowodzeń. Moim udziałem był też niejeden mniejszy czy większy sukces. Wszystko to sprawiło, że dziś w pełni mogę cieszyć się przebywaniem w kuchni i dzieleniem się moimi osiągnięciami z innymi. Jestem szczęśliwą autorką książki, traktującą publikowanie na blogu jak pracę zawodową, dla której wstaję każdego ranka. Moja kuchnia to miejsce bezglutenowe i wegetariańskie oraz coraz częściej zupełnie bezmleczne. Serdecznie zapraszam!
Copyright © Natchniona.pl 2018. Wszystkie prawa zastrzeżone.
muszę kiedyś koniecznie to zrobić! wygląda przepysznie!
„Pieczenie w kąpieli wodnej” – interesujące.
Jak dla mnie, zbyt skomplikowane.
Bez wątpienia upiekę coś z Twoich przepisów na święta.
muszę kiedyś wypróbować taki przepis
wygląda tak delikatnie :)))
Wygląda przepysznie,ale moja bezmleczna celiaczka go nie zje
Wygląda wspaniale! Tego mi trzeba!!! Wypróbuję:)
Cudo boskie 😀